W miasto.

Juke to po angielsku przydrożny bar. Zapewnie zamysłem Nissana było, by pasażerowie tak nazwanego modelu zatrzymywali się w trakcie wojaży w takich miejscach. Póki co jednak samochód bardziej pasuje do ruchu miejskiego. A i to nie bardzo.
Wysokie, szerokie, z przeciętnej wielkości kabiną i niespecjalnie pojemnym bagażnikiem, nadwozie Juke’a robi świetne wrażenie. Linie są konkretnie poprowadzone, dobrze się układają, a całość wygląda jak w drogim samochodzie. Juke wydaje się znacząco większy od Toyoty CH-R, nawet jeśli porównywanie ich wymiarów może wydać się nieuzasadnione. Natomiast oba samochody małpują swój styl, przy czym trzeba podkreśli, że Nissan, ze swoim oryginalnym pomysłem, był pierwszy. A skoro o tym, co to jest właściwie za pojazd? Juke to mniejszy Quashqai, któremu nadano o wiele ciekawszy kształt i zmniejszono nieco praktyczność. Zajmuje nieco mniej miejsca od większego brata, prezentuje się stylowo, zaś w funkcjonalności odpowiada wciąż hatchbackowi klasy C. Wszystko fajnie, ale odpowiednika „nie SUV-a” próżno szukać w ofercie Nissana. Mógłby nim być Leaf, ale jest tylko elektryczny, za to Micra (chociaż urosła z czasem do gargantuicznych rozmiarów) jest wciąż za mała, aby zastąpić poczucie przestrzeni z kabiny Juke’a. Moim zdaniem, z taką zmianą trzeba się pogodzić i nawet nie ma sensu rozważanie, że przecież VW wciąż proponuje nabywcom Golfa. Nissan postawił na SUVy i tego się, na razie, trzyma. Jak więc jeździ ten „Golf SUV” w interpretacji Japończyków?
Jak się jeździ Juke? Cały artykuł w iAuto 164 [LINK]