W iAuto nr 155 zagościł Aston Martin. Kosmita czy magia czyli: opowieść o tym samochodzie, to opowieść o marzeniach, brytyjskiej motoryzacji i osiąganiu doskonałości.
Jest też słodki Peugeot 3008, doświadczenie Klaudiusza z Audi Q7, zapowiedź cyklu o kupowaniu aut używanych, pierwsza elektryczna śmieciarka, na co wydać zaoszczędzone półtora biliona złotych, RallyCross Słomczyn czyli 1. runda Mistrzostw Polski, nowy puchar Mazda MX-5 Cup Poland, Dakar 2022, 68. Safari Rally Kenya, hiszpańska historia motoryzacji czyli o marce SEAT.
Opowieść o tym samochodzie, to opowieść o marzeniach, brytyjskiej motoryzacji i osiąganiu doskonałości. A może trzeba zacząć od tego, że spotkanie z autem tej marki pozwala zrozumieć filozofię brytyjskiej motoryzacji? A raczej uświadamia, jak trudno ją w pełni zrozumieć. Bo to trochę tak, jak z idealnym trawnikiem w posiadłości lorda; wystarczy podlewać i co tydzień kosić trawę. I tak przez sto lat.
Peugeot 3008 to inspirująca stylistyka i niepowtarzalny wygląd. Po liftingu ten SUV spod znaku lwa zyskał znacznie ciekawszy wygląd. Jest nowoczesny, harmonijny i nieco sportowy.
Kiedy człowiek czasem chce się oderwać od codzienności, szuka różnych rozrywek, czasem gdzieś wyjeżdża, robi rzeczy, których dotychczas nigdy nie robił, szuka nowych doznań. Audi Q7 nie był dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem, ale niewątpliwie, jazda tym samochodem pozwala się oderwać od rzeczywistości zwłaszcza, gdy na co dzień człowiek porusza się innymi autami.
Trudno sobie wyobrazić załatwianie codziennych spraw, dojazdów do pracy, do lekarza, odwożenie dzieciaków do szkoły czy przedszkola, zakupy, wyjazdy weekendowe i wakacyjne bez samochodu. Samochód bywa też świadectwem prestiżu, pozycji zawodowej lub upodobań posiadacza. Ale żeby auto mieć, trzeba je kupić.
Niedawno, pisząc o tegorocznych planach głównych graczy naszego rynku pojazdów ciężarowych, cytowaliśmy m.in. zapowiedź francuskiego koncernu o wprowadzaniu do eksploatacji, także w Polsce, większych pojazdów elektrycznych. I tak się właśnie stało…
Na tyle właśnie ocenia się oszczędności Polaków po okresie pandemii. I wcale nie są to jakieś zyski z inwestycji. Po prostu tyle nie wydaliśmy z braku okazji do… wydawania. Bo nie na wakacje, jedzenie w knajpach czy innego rodzaju rozrywki.
Planowana na koniec kwietnia pierwsza runda mistrzostwa Polski w rallycrossie odbyła się w połowie maja. To nie jedyna dyscyplina sportu samochodowego z przekładanymi lub odwołanymi zawodami. Tydzień później ruszają wyścigi górskie, a na koniec pierwszej dekady czerwca wyścigi w Poznaniu. 15 i 16 maja ponad setka zawodników i całkiem liczna grupa kibiców emocjonowała się rywalizacją.
Współczesne samochody wyposażone są w reflektory wykonane z tworzyw sztucznych. Mają wiele zalet, ta technologia pozwala projektować wymyślne kształty lamp, dla producentów ważniejsze jest jednak to, że od dawnych, metalowo-szklanych są znacznie tańsze w produkcji. Mają jednak poważną wadę. Po kilku latach poliwęglan zastępujący szkło matowieje.
W nadchodzący weekend, w dniach 7 – 9 maja na torze w Poznaniu miała się odbyć pierwsza i druga runda tegorocznych Wyścigowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Zaplanowana była także premiera wyczekiwanego przez kibiców nowego pucharu Mazda MX-5 Cup Poland. Termin zawodów został jednak zmieniony przez PZM dwa tygodnie temu wskutek pandemii, więc sezon rozpocznie się w Poznaniu w dniach 11 – 13 czerwca.
2 stycznia 2022 roku rozpocznie się 44 edycja Rajdu Dakar. Ponownie – już po raz trzeci – trasa dwutygodniowych zawodów wyznaczona została po bezdrożach Arabii Saudyjskiej. Oprócz zupełnie zmienionej trasy, uczestników czeka kilka istotnych zmian regulaminowych.
68. Rajd Safari po afrykańskich drogach pojedzie 23-27 czerwca. Po przerwie, trwającej od roku 2002 znowu będzie rundą FIA World Rally Championship – WRC.
Safari Rally Kenya
Strona 55. Kalendarium pod redakcją Macieja Rzońcy
Wydarzenia i rocznice: kwiecień 2021
9 maja 1950 roku Hiszpański Narodowy Instytut Przemysłu, konsorcjum sześciu hiszpańskich banków oraz włoski koncern motoryzacyjny FIAT powołał do życia Sociedad Española de Automóviles de Turismo, w skrócie SEAT.
Z Grzegorzem Carzastym o drodze od sportu samochodowego do usług warsztatowych, pokonywaniu przeszkód i przełamywaniu stereotypów rozmawiał Mirosław Rutkowski.
Czy wszyscy zaczynają od kartingu?
Kiedyś tak było, w tej chwili to bywa różnie. Są jakby dwie grupy, pierwsza to zawodnicy, którzy budują swoją karierę według starego modelu, czyli zaczynają od kartingu, potem przechodą przez kolejne serie, i to jest najczęściej droga zaplanowana przez rodziców. Przykładem jest Robert Kubica. Druga grupa to młodzież ale i ludzie dorośli, którzy kupują samochód i chcą się pościgać…
Ty również przeszedłeś tę tradycyjną drogę…
Ja nie miałem wyjścia, mój dziadek się ścigał, tata się ścigał, brat taty ścigał, więc i ja też, z definicji, byłem skazany na sport motorowy. Jeździłem na zawody dużo wcześniej, niż sam zostałem zawodnikiem. Miałem pięć lat gdy wsiadłem do gokarta, ale był dla mnie za duży. Wtedy nie było kartów dla takich małych dzieci, wypadłem z toru i na jakiś czas skutecznie się zniechęciłem. Ale jak miałem dziesięć lat zrobiłem licencję i od tego czasu, już ponad trzydzieści lat, jestem związany z motorsportem. Po kartingu przyszedł czas samochodów, startowałeś w rallycrossie, wyścigach…
Więcej było sukcesów, czy porażek?
Myślę, że zdecydowanie więcej było sukcesów, natomiast porażki też były. One wynikały z różnych rzeczy, czasem z braku doświadczenia, czasem ze zbyt dużych ambicji, a także zbyt dużego przyspieszenia w stosunku do umiejętności. Przykładem porażki w rallycrossie, jest przesiadka – po zdobyciu tytułu wicemistrza Polski w Maluchu – do Toyoty, którą Krzysztof Szeszko wyjeździł mistrzostwo. Byłem przekonany, że już wszystko potrafię, a okazało się, że to nieprawda; przez cały sezon uczyłem się samochodu i na koniec byłem dziesiąty czy jedenasty.
Czego uczy sport samochodowy?
Ja myślę, że wielu rzeczy. Każdy sport uczy wytrwałości, uczy godzenia się z porażkami i wyciągania z nich prawidłowych wniosków, uczy też przeżywania radości. Jeżeli wygrywam zawody, to satysfakcja jest ogromna i daje motywację do kolejnych działań. Teraz, patrząc z perspektywy na to, co dał mi sport, to myślę, że nauczył mnie wytrwałości i umiejętności niepoddawania się, konsekwentnej pracy nad tym, aby osiągnąć wytyczone cele. Czasem obraca się to przeciwko mnie, bo tej wytrwałości mam za wiele i sprawy, które powinny być dawno odpuszczone, ja jeszcze chcę kontynuować.
Jak duże znaczenie dla sukcesu w motorsporcie ma współpraca kierowcy i mechanika?
To jest sport zespołowy, nie da się wygrywać samodzielnie. To są skomplikowane dyscypliny, i nie chodzi tylko o serwisowanie samochodów, strojenie silników, dobór opon, ciśnienia, napraw w czasie zawodów, przed i po nich. Na przykład w rallycrossie jest potrzeby spotter, który zarządza strategią wyścigu, w wyścigach torowych podobną rolę pełni inżynier zespołu, w rajdach oczywista jest współpraca z pilotem. Im wyższej rangi zawody, tym większa grupa osób pracuje na sukces, inżynierowie, mechanicy, dietetycy, psychologowie, cały sztab. Ale też i na poziomie amatorskim nikt nie osiąga wyniku sam, to zawsze jest albo praca osób zajmujących się tym zawodowo, albo grupy przyjaciół, które wspomagają startującego kierowcę.
Bez zespołu kierowca wiele nie zwojuje, ale i odwrotnie, bez kierowcy zespół nie istnieje?
To się na pewno musi uzupełniać. Nie da się osiągnąć wyników, jeśli się nie ma tego czegoś, tej iskry bożej, która pozwala być najlepszym. Niektórzy tę iskrę mają i przychodzi im to łatwiej, inni są coraz lepsi, ale potrzebują ciężkiej pracy, są, powiedzmy, rzemieślnikami i dopiero z czasem osiągają sukcesy. I właśnie połączenie kogoś, kto ma tę iskrę z dobrym zespołem może dać rewelacyjne wyniki i ogromną satysfakcję.
Czy można się utrzymać ze sportu samochodowego?
Tego nie wiem, bo nigdy nie próbowałem. Na świecie na pewno, w Polsce są pojedyncze osoby, które z tego żyją. Ja nie potrafię odpowiedzieć dlatego, że w najlepszych czasach jako zespół wychodziliśmy na zero. Mieliśmy fajnych sponsorów, którzy chcieli z nami pracować, rozumieli czym jest motorsport, jakie to są wydatki, a są one absurdalnie wysokie. Można było jeździć z czystą głową, można się było skupić na ściganiu, a nie na załatwianiu tańszego sprzęgła czy opon.
Skoro tylko nielicznym dane jest utrzymać się z motorsportu, to z czasem trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie co dalej?
To dylemat, który dotyczy bardzo wielu osób, które zajmowały się sportem wyczynowym. Dotyczył również i mnie, motorosport przestał być w pewnym momencie rozrywką, a stał się trochę pracą. Zaczęliśmy zajmować się przygotowywaniem zawodników do startów, przygotowywaniem ich samochodów, a potem prowadzeniem w trakcie sezonu, budową i serwisowaniem samochodów. A z uwagi na to, ze grupa zajmujących się motorsportem jest dość wąska, to w naturalny sposób ta pasja przeniosła się również na serwisowanie samochodów cywilnych, codziennego użytku, takich, które jeżdżą po ulicach.
Czy wystarcza doświadczenie sportowe, umiejętność rozwiązywania problemów, czy potrzebna jest jeszcze dodatkowa wiedza techniczna?
Sport na pewno bardzo pomaga, ilość różnych dziwnych sytuacji, jakie zdarzają się podczas wyścigów, liczba awarii, które dotykają nas i inne teamy powoduje, że potem znacznie łatwiej jest się odnaleźć w tym świecie napraw. Najczęściej na zawody jeżdżą bardzo dobrzy fachowcy, w związku z czym jest to ogromna skarbnica wiedzy. Po każdych zawodach jest wymiana informacji, i to jest bardzo istotne. Poza tym bardzo dobrze jest, kiedy pasja jest obecna w sferze zawodowej i z serwisowania samochodów, które nie budzą większych emocji, samochodów ulicznych, można mieć wielką przyjemność.
Motorsport dał również pewne doświadczenie w szeroko rozumianym marketingu, to też się przydaje?
Tak, i to ogromnie pomogło w zarządzaniu serwisem, ponieważ głównie na mojej głowie są wszystkie sprawy związane z promocją i budowaniem wizerunku Power Factory. Sam, ale również z pomocą osób zajmujących się tym zawodowo, pokazuję Power Factory, jako miejsce, w którym dzieje się bardzo wiele ciekawych rzeczy.
A co takiego magicznego jest w Power Factory?
Ja się tu świetnie odnajduję, mamy znakomity zespół z ogromną wiedzą, dzielimy podobną pasję do samochodów, mamy bardzo dobre relacje w warsztacie i, mam nadzieję, odczuwają to również nasi klienci.
Jak się tworzy tak zgraną ekipę?
Trudno mi odpowiedzieć, jak się tworzy, ponieważ nasza droga jest dość nietypowa, wiedzie ze sportowej pasji. Nasze znajomości i relacje zaczęliśmy od motorsportu, to się przerodziło w serwis cywilny. Z czasem dołączały do nas kolejne osoby, osoby, które wiedziały dokąd przychodzą, czym się zajmujemy, jaka jest atmosfera i chciały tu przyjść, w naturalny sposób dołączając do zespołu.
Powszechny jest stereotyp warsztatu, w którym klienci są oszukiwani. Jak przekonujecie klientów, że u was tak nie jest?
Na pewno nie jest to opinia, w której nie ma prawdy, tak bywa. Naszą ambicją od początku było to, żeby właśnie zmienić takie opinie o serwisach. Zawsze staraliśmy się stworzyć proces naprawy w stu procentach transparentny, żeby klient na każdym etapie naprawy wiedział co się dzieje z jego samochodem, dlaczego tak się dzieje, i jakie czynności należy wykonać. Oczywiście to on podejmuje decyzje, ale my sugerujemy najbardziej optymalne rozwiązania. Widać, że ten sposób działania przynosi efekty, ponieważ mamy grono wiernych klientów, którzy rzucają nam kluczyki i mówią róbcie co trzeba, bo wiem, ze mnie nie oszukacie.
Taka rzetelna diagnostyka, dobór odpowiednich, dobrych części, zgodna ze sztuką naprawa wymaga wiedzy, czasu i narzędzi. A to sporo kosztuje. Czy prowadzenie warsztatu w taki sposób Wam się opłaca?
My nie mamy wysokich cen, ale też nie jesteśmy najtańsi, bo to nie ma większego sensu. Cena naprawy powinna być adekwatna do jej jakości. Mamy bardzo dobrych mechaników, naprawdę prawidłowe i dobre wyposażenie, którego żaden warsztat by się nie powstydził, potrafimy z niego korzystać… Natomiast to, co jest najistotniejsze, to komunikacja z klientem. On wie dlaczego tyle płaci, za co płaci, ma również przedstawioną alternatywę na tańsze części i dopóki to się będzie mieściło w granicach bezpieczeństwa, to nie ma problemu. Wskazujemy też jakie czynności można odłożyć w czasie, jakie należy bezwzględnie, właśnie z powodu bezpieczeństwa jazdy, wykonać natychmiast. To procentuje, Power Factory jest w ocenie klientów marką rzetelną.
No, tak… wszystkie stanowiska serwisowe są zajęte. Jest więc sukces zawodowy. Tylko pogratulować…
Dziękuję, ale przed nami wciąż nowe wyzwania, samochody stają się coraz bardziej skomplikowane, trzeba się wciąż uczyć nowych technologii, oprogramowania, rozwiązań. Samochody hybrydowe już naprawiamy, ale do szklanego sufitu jeszcze daleko. Na horyzoncie są napędy elektryczne, również w sporcie… Mamy co robić.